logo drogi kaszubskiej

Pomysł wyjazdu do Danii ( Randoldal, południowa Dania, około 20 km od Kolding)na AOMCC Annual Rally 2013 (coroczny rajd właścicieli motocykli Ariel) pojawił się bardzo wcześnie, bo już na początku roku. Z racji tego, że mamy w Gnieźnie dwa motocykle tej marki, ja należę do Ariel Owners Motorcycle Club już od trzech lat, a odległość do Danii wydała się stosunkowo mała (zawsze to bliżej niż wyjazd do Anglii), rezerwacji i wpłaty dokonaliśmy już w maju. Spotkanie wielu klubowiczów z Anglii, Niemiec czy Danii na 10-leciu czeskiego Ariel Klubu, na którym byliśmy w czerwcu tego Roku (bardzo dobra impreza) utwierdziła nas tylko w przekonaniu, że podjęliśmy dobrą decyzję.
W wyprawie udział wzięli: Kaziu - Harley Davidson WL (1936), Darek i Asia - Zundapp KS 750 (1940), Tomek - Ariel Square Four Mk I (1952) oraz ja - Ariel Square Four Mk II (1953).
Świadomie zrezygnowaliśmy z jazdy autostradami (przy wyprawie na klasycznych motocyklach wieje tam nudą) i całą trasę w obie strony pokonaliśmy drogami lokalnymi.
Wyruszyliśmy z Gniezna 21.08 około 8.30 i pierwsze 20 km jechaliśmy w deszczu. Na szczęście był to jedyny deszcz na całej trasie.
Pierwszego dnia nocowaliśmy pomiędzy Gustrow, a Schwerin w północno-wschodnich Niemczech. Następnego dnia również wyruszyliśmy rano i podróżowaliśmy przez północne Niemcy (Lubeck, Kiel, Flensburg). Późnym popołudniem dotarliśmy do Randboldal, gdzie odbywał się zlot.
Na zlocie było około 100 motocykli, zdecydowana większości marki Ariel (poza odstępstwami z naszej ekipy był jeszcze jeden Zundapp (powojenny), BSA i to chyba wszystko)
W piątek odbywał się rajd (około 120 km), w którym wzięliśmy udział. Jego największą atrakcją była przeprawa promowa na wyspę Fano, a tam jazda motocyklami po plaży - tak, tak po plaży (ok. 10 km po utwardzonym piasku - w latach 20 XX w. odbywały się tam wyścigi motocyklowe i samochodowe).
Sobota to z kolei rajd po najbliższej okolicy, krętymi, leśnymi drogami połączony ze zwiedzaniem lokalnych atrakcji, m.in. istniejącego nieprzerwanie od 1867 roku sklepu. Sobota wieczór to znakomita impreza przy rock'n'rollowej muzyce i "odrobinie" alkoholu - czas pożegnań.
W stronę domu wyruszyliśmy w niedzielę rano. Niestety po około 300 km złapałem "panę" w moim Arielu, udało nam się po wielu perturbacjach usunąć problem, ale daliśmy sobie spokój z dalszą jazdą - nocleg w okolicach Lubeki. Tak więc na poniedziałek zostało nam do przejechania około 600 km. Wyruszyliśmy rano, ale niestety po około 100 km złapałem "panę" po raz drugi. Na "szczęście" tuż w pobliżu warsztatu motocyklowego - nowa dętka, nowy fartuch i po kłopocie.
Do Gniezna dotarliśmy w poniedziałek około godz.21, bardzo zmęczeni, ale szczęśliwi.
Łącznie (trasa + rajdy) przejechaliśmy około 2100 km.
Wyjazd uważam za bardzo udany (bardzo dobre zakwaterowanie, wyżywienie, przyjacielska atmosfera), również technicznie (jedyne usterki to dwa razy "pana" w moim Arielu oraz złamana szprycha w Harley-u Kazia). Poznaliśmy wielu nowych ludzi (na zlocie byli przedstawiciele klubu Ariela z Anglii, Danii, Finlandii, Norwegii, Szwecji, Niemiec, Holandii, Włoch, Austrii i Czech), co w sytuacji niezbyt dużej popularności motocykli Ariel w Polsce ma dla nas bardzo duże znaczenie.
Piotr